Uderzasz głową w sufit. A co to za dym? Czy to pożar? Zaczynasz iść na czworaka w stronę delikatnego przebłysku światła. To muszą być drzwi. Docierasz do ściany, ale zamiast drzwi dostrzegasz małą dziurę! Idziesz dalej wzdłuż drewnianej konstrukcji. Całe szczęście szopa nie jest duża, za chwilę docierasz do wyjścia, które było za przepierzeniem.

Na dworze wstajesz ze ścierpniętych kolan. Podnosisz głowę. To jednak chata, chyba jesteś w jakimś skansenie. A to ci dopiero! Twoi przyjaciele musieli wiedzieć, że jutro masz urodziny i zrobili ci niezły dowcip. Drogą idzie jakiś aktor! Zbliża się powoli. Jest cały we krwi, wygląda, jakby go oskalpowali, jakby mu ktoś z głowy wyrwał włosy. Ale czy to na pewno charakteryzacja? Oczu nie widać, tak ma zapuchnięte. Powieki powoli nabierają fioletowego odcienia. Zdajesz sobie sprawę, że coś jest nie tak. Ogarnia cię groza, czujesz, że mróz przenika do kości (już drugi raz dzisiaj!), a ty nie masz butów.

– Nie chcę, by mój los stał się twoim. Sołtysem jestem, z woli włościan, a i tak pańszczyznę odrabiam, a i tak im za mało, za mało! Postawię się – kogoś innego wyślą. – Mówi starzec, ciężko opadając na ziemię. – Pójdziesz do szkoły. Tak mnie okładali kijami, że wydawało mi się, że ktoś inny stał na naszym progu, a nie ty.

Nagle zdajesz sobie sprawę, że faktycznie twoje ciało zmieniło się bardziej, niż myślałeś. Jest nie tylko brudne, ale chudsze i mniejsze. Masz ręce zapracowanego chłopca. Z głową chyba też coś nie tak – przecież to twój ojciec, jak mogłeś go nie poznać? A przede wszytkim…

… jak mogli go tak potraktować?!

Skip to content