Minął tydzień. Zaostrzonym piórem z pierzyny każdego dnia po przeprowadzeniu lekcji spisujesz kolejne krzywdy – baty, kije i nieprzewidziane w pańszczyźnie roboty, do których Czartkowski zaprzęgał chłopów, chłopki, dziewki, wdowy – kogo tylko się dało, albo na kogo chłopi mogli scedować swoje prace.

…zamyka się z z nim w stancyu i zaptyuje go, dlaczego nie odniósł listu. (…) daje mu tłumaczenie, jak wyżej, a nareszice, że do odnoszenia listów bez pańszczyzny nie jest obowiązany. Za taką odpowiedź aktuaryusz chwta za głowę chłopa siedmdziesięcioletniego starca, powala na ziemię, bije kijem po wszystkich bokach i tratuje nogami tyle, iż chłopu zgniótł piersi, który nawet o swej sile z stancyi wyjść nie mógł. Przeto aktuaryusz wywlókł go za długie włosy na głowie i zepchnął ze schodów na podwórze. Nieszczęśliwy starzec, od tego momentu ciągle chorując i plując krwią, umarł w kilka miesięcy*.

Słyszysz, że ktoś dobija się do drzwi. Szybko chowasz papiery.


* Cytowany fragment pochodzi z pamiętnika Kazimierza Deczyńskiego Żywot chłopa polskiego na początku XIX stulecia, wydanych w 1907 roku nakładem Jakóba Mortkowicza.

Skip to content